Zaufanie, zaufanie, zaufanie – powtarzali przez lata, niczym mantrę, troszczący się o polski rynek kapitałowy. Jego odzyskanie miało być warunkiem koniecznym do powrotu Polaków na giełdę. Okazało się, jak zwykle, że się nie znamy.
Świeża krew
Wystarczyło, że polskie akcje zaczęły szybko drożeć, by inwestorzy zapomnieli o skandalach na polskim rynku kapitałowym. Ba, zapomnieli o wirusie. Przeciwnie, zaczęli go wykorzystywać jako główny motor napędzający wyceny na GPW. Żadne tam zaufanie, edukacja, inwestowanie długoterminowe. Nie ma na to czasu, trzeba zarabiać. Szybko i dużo. I wcale nie jest to nieracjonalne zachowanie, bo przecież na rynku kapitałowym mamy zarabiać. Dla akcji – no bo na nieruchomościach przecież trudno z dnia na dzień zyskać – nie ma praktycznie alternatywy w okresie zerowych stóp procentowych. Przepraszam, nie zerowych, ale realnie ujemnych, bo z inflacją przekraczającą 3 proc., mamy w Polsce ciągle najniższe realne stopy procentowe na świecie. Nic więc dziwnego, że co miesiąc przybywa po kilkanaście tysięcy rachunków inwestycyjnych (fajnie śledzi to Bankier.pl na wykresie).
Niskie stopy sprawiają, że rośnie popularność ryzykownych inwestycji. I przy obecnej zmienności do tej kategorii zaliczyłbym nawet „stabilne” złoto i srebro (blisko 50 proc. wzrostu w miesiąc!). Ale znów – po co jakieś surowce, skoro mamy „polski Nasdaq”. Czyli NewConnect. W samym tylko lipcu obroty na nim były wyższe niż w najlepszym dotąd roku w historii. Tak, roku.
W co „gramy” (nie mylić z „inwestujemy”)? Wirus, OZE i – zgodnie z pytaniem – gry. Co ciekawe, jak zauważa Kamil Zatoński (Puls Biznesu), połowa z liderów hossy na NewConnect dopiero niedawno zmieniła szyld (więcej w tekście Adama Torchały). Piotr Zając (Parkiet) codziennie prowadzi ciekawe statystyki na twitterze. Okazuje się, że w lipcu 46 spółek z NewConnect podrożało o ponad 100 proc.
Pierwsza krew
Kto wkrótce dołączy do tego grona? Pewnie Pyramid Games, niebawem debiutujący na NewConnect. Trudno o bardziej trafioną nazwę. Rośnie nam prawdziwa bańka, a najgorsze, że żaden ze świeżych inwestorów jeszcze nie przeżył pęknięcia żadnej. Namiastką, za którą jestem rynkowi bardzo wdzięczny, była sesja, gdy indeks małej giełdy spadł o 15 proc. Wdzięczny, bo to spadki nas uczą. Pozwalają wyciągnąć wnioski, choć niewielu to wykorzystuje. Osobiście, najwięcej o giełdzie dowiedziałem się jako osiemnastolatek, gdy załamanie 1994 roku kosztowało moich rodziców kilkadziesiąt procent aktywów.
Tym razem też się tak skończy. Szanse na to, że zdążysz sprzedać są. Ale dlaczego akurat Ty miałbyś ubiec bardziej doświadczonych spekulantów? Tym bardziej że kupują oni te same akcje, co Ty. To jedna z tabelek DM BOŚ, która bardzo mnie ostatnio zaskoczyła (najchętniej kupowane papiery):
Tu znalazłem natomiast inne dobre podsumowanie aktualnych nastrojów:
Jedno się nie zmienia – warto się uczyć. Ja, jak nasz Prezydent, uczę się cały czas. Finanse behawioralne wiele tłumaczą, więc czytam “Pułapki myślenia” Kahnemana, którego wdzięcznie do obecnej sytuacji adaptuje profesor Tomasz Zaleśkiewicz. Poza tym, warto się uczyć także na porażkach – zawsze można zostać prezesem dużej, państwowej spółki. Tym mocniej zachęcam do najnowszego quizu, w którym średnia ocena końcowa to 41 proc. poprawnych – pobij to!
PS. Skrócona wersja tekstu poniżej:
Kup, gdy na ulicy poleje się krew
Powyższy tekst jako pierwsi dostają moi newsletterowicze!