Pamiętacie czasy, gdy sala notowań pełniła rolę sceny, na której uwielbiali się prezentować polscy politycy? Czasy, gdy panował tzw. akcjonariat obywatelski, a Książęca była europejskim liderem pod względem liczby transakcji IPO? Gdy rozeźleni liczbą VIP-ów grzejących się w zieleni giełdowych indeksów, publicyści (w tym, przyznaję, ja) wprost apelowali, by zostawić giełdowy dzwon w spokoju? Dziś widać, że czasy te nieprędko wrócą, a rynek nie doceniał swojego szczęścia.  Przeczytaj mój felieton na stronach “Parkietu”>>