Przedstawiciele rządu wizytują oddziały i producentów broni, ministrowie jeżdżą po Europie przekonując – z miernym skutkiem – do sankcji, a w tv chyba tylko godziny dzielą nas od postawienia celebrytom pytania „czy Polska powinna wypowiedzieć wojnę Rosji”. Jak żyć?
Nie martwcie się. Sposób znalazł właśnie prestiżowy „Wall Street Journal”. W tekście „Jak wywrzeć militarną presję na Rosję” przedstawił swoje diagnozy. Wygodne i bezpieczne, bo widziane z odległości Waszyngtonu (stamtąd pisze je Jim Thomas, autor). Fundamentem presji ma być odejście od zasady „Trzech Nie”, zgodnie na terytorium nowych członków NATO ma nie być broni nuklearnej.
– Wstęp krok powinien wyposażyć polskie samoloty F-16 w możliwość przenoszenia konwencjonalnej i nuklearnej broni, by mogły uczestniczyć w misjach nuklearnych NATO. Po tym szybko badania terenowe, by zidentyfikować odpowiednie lokalizacje do przechowywania broni nuklearnej na terytoriach sojuszników „front-line”, w tym Polski, jeśli relacje z Rosją będą się pogarszać” – czytamy w WSJ.
To nie koniec.
– Czas, by NATO i sprzymierzeńcy rozważyli stałą obecność sił konwencjonalnych w Polsce, Rumunii i krajach nadbałtyckich – rozkręca się Jim Thomas.
W kroku trzecim autor szuka rozwiązań z Afganistanu (ale tego z lat 80’, więc czekam na retweet szefa naszego MSZ). Jest też czwarty, dotyczący Syrii.
Chcieliśmy pozbyć się łatki emerging market, awansować do ligi developer. Tymczasem przez ADHD polityków i dziennikarzy stajemy się „frontier market” (odsyłam do definicji) Najpierw politycznym, a za chwilę gospodarczym. Za jedno i drugie zapłacimy. Chociażby w ratach kredytu hipotecznego. Ale nie tylko…
Synek właśnie wystraszony rzucił pytanie “Czy to prawda, że Polska idzie na wojnę z Rosją?”. Pora przejąć kontrolę nad pilotem.
— Przemek Barankiewicz (@Barankiewicz) marzec 10, 2014